Nie kończy się festiwal złośliwości, które prawią sobie samorządy zawodów prawniczych. Płomień wzajemnych oskarżeń wciąż podsycają prominentni przedstawiciele adwokatury – pisze w „Rzeczpospolitej” Dziekan Rady OIRP w Warszawie Włodzimierz Chróścik.
W ubiegłym tygodniu na łamach „Rzeczy o Prawie” zabrał głos prezes Naczelnej Rady Adwokackiej Andrzej Zwara. Z pierwszą, niestety mniejszą, częścią artykułu nie sposób się nie zgodzić. To bez wątpienia ważne, by pomoc prawna w Polsce była świadczona profesjonalnie i zgodnie z najwyższymi standardami. Porzucenie tej idei pogłębiłoby deficyt społecznego zaufania do wymiaru sprawiedliwości, a przede wszystkim przyniosłoby szkodę klientom. Tu pełna zgoda – pisałem już zresztą o tym w „Rzeczy o Prawie”.
A teraz krótki cytat z dalszej części artykułu prezesa Zwary: „Gdy dwa lata temu, w trakcie prac nad zmianą kodeksu postępowania karnego, postulowałem, aby każdy radca prawny chcący prowadzić sprawy karne został ustawowo wpisany wspólnie z adwokatami na jedną listę prowadzoną przez okręgowe rady adwokackie, propozycja ta wywołała lawinę oburzenia właśnie we władzach samorządu radcowskiego. Ironia losu, że teraz radcy prawni sami chcą zrealizować moje założenia? Skoro jednak w Sejmie nie przeszedł postulat, by obrońcy byli na jednej adwokackiej liście, skoro przesądzono, że przedstawiciele dwóch różnych samorządów mają wykonywać niezależnie od siebie funkcję obrońców, to czemu teraz minister sprawiedliwości miałby zmieniać w rozporządzeniu tę zasadę?”. Przytaczanie takiego argumentu uznaję za ogromne nadużycie i to nie tylko intelektualne.
Co tu się nie zgadza? Otóż wszystko… Pan prezes najwyraźniej zapomniał, że było wielu świadków debaty w komisji sejmowej. Przypomnę zatem, że istotą propozycji zgłaszanej przez przedstawicieli adwokatury wraz z wynajętym lobbystą była faktyczna inkorporacja radców prawnych do adwokatury. Zarówno treść proponowanej poprawki, jak i jej wyjaśnienie w trakcie obrad komisji nie pozostawiały złudzeń co do intencji współpracowników pana prezesa.
Ciekawe, jak odniósłby się pan prezes do publicznie wyartykułowanego postulatu mojego samorządu, który brzmiałby: niech adwokaci przepiszą się (a właściwie zostaną do tego zmuszeni przez ustawodawcę) do samorządu radców prawnych i w zasadzie możemy zgasić światło zarówno w NRA, jak i w 24 izbach adwokackich… Ni to straszne, ni śmieszne. Czy pan prezes pamięta, dlaczego w Sejmie nawet nie podjęto poważnej dyskusji nad tą poprawką? Wszyscy wysłuchali tej propozycji z nieskrywanym zdumieniem. Teraz z jeszcze większym zdumieniem czytam słowa Andrzeja Zwary, który zamiast przemilczeć kompromitującą adwokaturę i urągającą zdrowemu rozsądkowi chęć zawłaszczenia tysięcy radców prawnych w poczet swojego samorządu – i to rękoma posłów – jeszcze raz publicznie go przytacza.
Powinniśmy szukać porozumienia naszych samorządów. Tymczasem ktoś ciągle uparcie dąży do konfliktu. Wolałbym, żebyśmy nie podzielili się na „Kijów” i „Donbas”. Lepiej chyba być w Unii Europejskiej i mimo oczywistych różnic pielęgnować uniwersalne zasady współpracy opartej na wzajemnym szacunku. Tego mi właśnie ostatnio w wypowiedziach niektórych kolegów adwokatów szczególnie brakuje.